Na starcie pojawiło się wielu bardzo dobrych zawodników: biegaczy, kolarzy, duathlonistów. Miałem pewien pomysł na te zawody, więc od startu starałem się po prostu realizować kolejne założenia. Pierwszy bieg to gaz. Żeby zająć w miarę dobre miejsce w pierwszym zakręcie, musiałem wykonać sprint na pierwszych 100 metrach. Po chwili stawka się rozciągnęła, a ja zająłem miejsce za zawodnikiem, którego chciałem pilnować. Można powiedzieć, że plan zrealizowałem, chociaż po etapie biegowym zajmowałem “dopiero” 11 miejsce, a do zawodnika, w którego plecaku chciałem zakończyć pierwszy bieg traciłem 13 sekund. Na szczęście strefa zmian poszła mi bez problemów i rower rozpocząłem widząc przed sobą wspomnianego wcześniej przeciwnika.
Ten kontakt wzrokowy był mi potrzebny, by na początku tego etapu starać się jak najdłużej trzymać z nim kontakt. Wiedziałem, że to świetny kolarz i będzie mi odjeżdżał, ale jednocześnie wiedziałem, że im dłużej go widzę, tym dłużej jadę dobrym tempem. Kiedy już zgubiłem swojego “zająca”, starałem się dalej jechać bardzo mocno. Co jakiś czas opuszczałem wzrok na kierownicę, gdzie specjalnie na ten wyścig zamontowałem dodatkowe “motywatory”. Mijałem kolejnych zawodników. Na końcówce tego etapu minąłem trzech świetnych biegaczy. Wtedy wiedziałem, że ostatnie bieganie będzie bardzo bolało…
Wydawało mi się, że jestem bez szans podczas ostatniego biegania. Byłem jednak bardzo zmotywowany i gdy tylko minął mnie pierwszy przeciwnik podczas finałowego biegu, wydłużyłem krok, by jak najdłużej za nim się utrzymać. Dalej był ból, cierpienie i meta.
Kończę na 6 miejscu, 3 w kategorii i jako najlepszy zawodnik Zagłębia Miedziowego. Jestem bardzo zadowolony. Najbardziej z roweru, który pojechałem świetnie.